Jaka jest przyszłość dietetyki?

Dlaczego nawet 95% diet jest nieskuteczna w perspektywie długoterminowej?

Wiele osób ocenia dietę po pierwszym efekcie wow. Wtedy też widzimy wysyp zdjęć, postów i komentarzy na grupach ludzi dzielących się swoimi metamorfozami sylwetki. “U mnie to działa zobaczcie jakie efekty!” piszą. Prawda jest jednak smutna i bezlitosna, maksymalnie u połowy osób efekty te utrzymują się do roku od rozpoczęcia kuracji odchudzającej, natomiast w dłuższej perspektywie praktycznie wszyscy wracają do swojej wagi wyjściowej, często ją znacznie przekraczając, ponieważ otyłość jest chorobą z tendencją do nawrotów. Według analiz długoterminowych w przeciągu dwóch lat do wagi wyjściowej wraca ponad połowa osób odchudzających się, a po 2-5 latach 80% (R.Wing 2005). Swojego czasu sławny był artykuł z New York Timesa, gdzie oceniano długoterminową skuteczność diet na 5%, natomiast nie znalałem innych potwierdzających to odkrycie danych. Więc badając odchudzanie okazuje się, że wcale nie jest łatwe i nie jest trwałe. Wychodzi na to, że nie tędy droga…

Natomiast co ma do tego dietetyk?

W końcu wykonał swoją pracę, zrobił to do czego był szkolony, zainkasował zapłatę. Przecież nie będzie stał nad pacjentem miesiącami sprawdzając czy trzyma się jego zaleceń. A jednak wynika, że chociażby aby ocenić skuteczność czasami warto byłoby kontatkować się po kilku latach aby zbierać niezbędne informacje. Pytanie czy pacjenci mieliby ochotę na taki kontakt i jak czuliby się z tym, gdy na przykład właśnie doświadczają masywnego nawrotu?…

Można więc stwierdzić, że brak jest w podejściu dietetyków metodologicznego podejścia badania efektów w dłuższej perspektywie. W efekcie powtarzane są te same schematy bez wyciągania z nich konkluzji. To zupełnie tak jak część osób odchudzających się, będąca przez całe życie “na diecie”. No tak, ale tutaj warto zastanowić się czy uczelnie uczą myślenia, czy tylko wykonywania? Być może gdyby uczelnie prezentowały studentom podejście bardziej naukowe podejście ucząc ich zbierania i analizowania danych, pozwoliłoby to faktycznie rozwijać tą gałąź nauk o zdrowiu, cały czas doskonaląc sposoby pomocy.  

U kogo nie sprawdzą się plany dietetyczne?

Mówisz dietetyk, a większość osób słyszy odchudzanie. Jakie odchudzanie? Z planem dietetycznym naturalnie. Dlaczego tak kojarzony jest zawód dietetyka? Czy może dlatego, że władzom uczelni też dietetyk kojarzy się z planami dietetycznymi? W efekcie studenci na większości zajęć praktycznych klepią jadłospisy. Pamiętajmy, że plany dietetyczne jest to bardzo sztywne podejście do żywienia gdzie wylicza się dokładnie kaloryczność, zawartość makroelementów, witamin i minerałów.

Oczywiście plany dietetyczne mają swoje zastosowanie i będą się sprawdzały w przypadku dietetyki klinicznej, gdzie trzeba dzięki precyzyjnej diecie odciążyć chore narządy czy układy aby wprowadzić chorobę w stan remisji, w przypadku przygotowania przed i pooperacyjnego. Będą świetnie sprawdzały się też u sportowców. I tu wchodzimy już w pewien obszar pyschodietetyki, ponieważ sportowcy mają przeważnie punktowy styl myślenia. Działają schematycznie, realizując skrupulatnie przygotowany plan. Posiłki są jedzone o ustalonych godzinach, przestrzegane są gramatury i sposoby przygotowania, nie podjadają, ponieważ wiedzą, że im to służy oraz mają jasno określony cel. 

Natomiast zdecydowana większość osób zgłaszających się do dietetyka z powodu nadwagi czy otyłości to osoby myślące przedziałowo. Ten typ osób ma problem z utrzymaniem jakiegokolwiek planu. Posiadają szeroki zakres różnych celów, więc w efekcie realizowany cel codziennie może być inny. Ciężko jest na dłużej utrzymać uwagę. Żywią się w sposób chaotyczny. Charakteryzują się jedzeniem impulsywnym, kompulsywnym, jedzeniem nieregularnym, bardziej tego na co ma się ochotę lub jest pod ręką niż tego co będzie odpowiednie dla organizmu w długiej perspektywie.

Wyobraźcie sobie jak taka osoba poradzi sobie z planem dietetycznym. Okazuje się, że czasami może radzić sobie świetnie przez tydzień, dwa, aż do momentu, w którym inne cele przejmą uwagę, a plan pójdzie w zapomnienie. 

Często podnoszonym argumentem za pracą dietetyka jest potrzeba przekazywania zaleceń, ale czy człowiek jest nadal do tego potrzebny?

Okazuje się, że pacjenci dostają podczas konsultacji lekarskiej tak wiele informacji, że pacjenci zapamiętują średnio 49% zaleceń, z czego osoby słabo wykształcone zapamiętują średnio 38%. Więc w przypadku dietetyki wrzucenie wszystkich w taki schemat sztywnego planu dietetycznego to jak przekazanie im zaleceń w kompletnie innym języku. Faktycznie może i podczas konsultacji pacjent pokiwa głową twierdząco jednak po wyjściu z gabinetu w głowie pozostanie pustka. Później natomiast czytamy takie kwiatki jak pacjent twierdzący, że wszystko fajnie z tą dietą, ale herbata z oliwą nie bardzo mu pasuje… mylnie interpretując zalecenie o trzymaniu się maksymalnie do 4 łyżeczek od herbaty oliwy dziennie… 

Na świecie 1/3 pacjentów po wyjściu z gabinetów lekarskich nie stosuje się do zaleceń. W Polsce wynik ten dochodzi nawet do 80%! Pytanie, na którym kierunku dietetyki studenci są uczeni fundamentów kontaktu z pacjentem, empatii, umiejętności interpersonalnych, inteligencji emocjonalnej, umiejętności miękkich?? 

W efekcie pacjenci nawet jeżeli dostaną indywidualny plan i zaczną się uczyć jego języka, to zapewne po pierwszym okresie ekscytacji zapał opadnie. Na jak długo go więc wystarczy zanim rozpiska w całości wyląduje w koszu? Pacjenci nauczą się kilku słów, a po chwili nieużywany język wyleci z głowy na przykład w momencie mijania ulubionej cukierni, w której zawsze są takie chrupiące i złociste croissanty z czekoladą… 

Wielu pacjentów już zaczęło dostrzegać powyższą zależność. W efekcie od początków pandemii obserwuję wzrost popularności psychodietetyki, którą w tej analogii możemy porównać do lekcji nowego języka. Języka radzenia sobie z jedzeniem pod wpływem innych czynników niż tylko głód i kalorie. 

Kiedy technologia zastąpi dietetyka? 

Różnego rodzaju aplikacje i algorytmy już teraz są w stanie ułożyć super jadłospis zasadniczo nie odbiegający od tego przygotowanego przez człowieka i to zaledwie w ułamek sekundy. Obniżając czas i koszty związane z edukacją specjalistów. Program uczy się raz i pomaga wszystkim. Dodatkowo dzięki aplikacji można dowolnie wymieniać posiłki czy produkty w zależności od tego na co ma się aktualnie ochotę. Na rynku pojawia się coraz więcej takich rozwiązań. Osoby zapytane na grupie „Uzależnienie od słodyczy – skuteczne narzędzia do zmiany nawyków” również potwierdziły problemy ze stosowaniem diet, wspominając o czasie przygotowywania posiłków „pół dnia w kuchni”, „pół dnia przy zlewie”, zgłaszały, że często zostają im produkty jak pół papryki, 1/3 ogórka. Dodatkowo pojawiają się tak absurdalne zalecenia jak zjedzenie 3 orzechów jednego rodzaju i 3 orzechów innego. Zwariować można. 

Większość dietetyków pracujących na planach dietetycznych ma też problem z pomocą osobom gotującym nie tylko dla siebie. Przy gotowaniu różnych posiłków dla siebie, męża/żony i dzieci korzystanie ze sztywnego planu dietetycznego okazuje się niepraktyczne. Sam zawsze pytam pacjentów w takiej sytuacji, czy wyobrażają sobie gotowanie na dwa gary do końca życia? W końcu zależy nam na trwałej zmianie nawyków żywieniowych. Nic dziwnego, że taką popularnością cieszą się aktualnie cateringi dietetyczne. To jest kolejne rozwiązanie odbierające pracę specjalistom. Gotowanie dla całych grup jest wydajniejsze, niższe w kosztach oraz mniej produktów się marnuje. Nie trzeba robić zakupów, planować liczyć kalorii… 

Dodatkowo już teraz aplikacje takie jak fitatu, myfitnesspal, vitalia itp. skutecznie motywują do utrzymywania restrykcji kalorycznych, co jest poparte już całkiem pokaźną literaturą. Wielu z pacjentów dzięki takim aplikacjom właśnie uczy się jaka jest kaloryczność niektórych produktów. Pamiętam jak znajomy przeraził się kiedyś, widząc, że sobotnie 4 piwka, to prawie połowa jego zapotrzebowania kalorycznego, tyle samo co dwa kawałki ciasta lub dwie tabliczki czekolady. 

Dodatkowo te same aplikacje będą niebawem wiedziały więcej o tobie niż ty sam. Już teraz pozwalają utrzymywać odpowiedni poziom glukozy we krwi cukrzykom, są zintegrowane z aplikacjami na smartfonie i smartwatchu, mierzą jakość snu i ilość kroków, dlaczego więc nie pomóc tak samo osobom chorującym na otyłość?

Aplikacja taka może wiedzieć lepiej czy zarwałeś noc i tuż przed sięgnięciem po batona, zaproponuje Ci drzemkę albo spacer na dworze wskazując na przyczynę chęci na słodycze. Aplikacja będzie też wiedziała co jest skuteczne dla danej osoby drzemka, spacer, basen, medytacja czy telefon do mamy. Proponując w odpowiednim momencie właściwą strategię. 

Czy zawód dietetyka jest na wymarciu?

Z pewnością w najbliższych latach czeka nas duża transformacja. Czekam na moment, w którym na rynku pojawi się aplikacja z algorytmem odciążającym dietetyków od mozolnej pracy. Może więc zawód dietetyka nie wymrze tylko będzie na niego mniejsze zapotrzebowanie. Takie prognozy są w przypadku zawodu lekarza, okazuje się bowiem, że często to człowiek jest najsłabszym ogniwem w procesie diagnostycznym i decyzyjnym. Zresztą kto się cieszy na wizytę u lekarza? A wyobraźcie sobie, gdyby algorytm po analizie waszych wyników przesłałby błyskawicznie zalecenia, recepty czy zwolnienia z pracy. Sam też nadzorował ich przestrzeganie. Bez potrzeby czekania w kolejce i jechania do kliniki czy przychodni. Podobnie w przypadku dietetyka, któremu mozolna praca nad planami dietetycznymi zajmuje pół życia, a niebawem algorytm będzie w stanie w ułamek sekundy przygotować plan żywieniowy analizując błyskawicznie stosowane leki, ich reakcje krzyżowe ze składnikami diety, stany chorobowe, morfologię krwi, nietolerancje, alergie, dostosowanie do analizy profilu genetycznego, czyli to jak kto metabolizuje tłuszcze, białka, węglowodany, cholesterol, i inne składniki czy dobrze reaguje na kofeinę itd. Dodatkowo aplikacja będzie znała dokładnie preferencje smakowe danej osoby, jej historię, jakie produkty i posiłki się najczęściej pojawiają, jej aktualne pomiary takie jak aktywności fizycznej, ilości snu, ilości kalorii, ilości wody, kofeiny czy innych używek, o których dietetykowi może się nie przyznać. Aplikacji nie oszukasz tak łatwo. 

Według prof. Yovala Noaha Harariego profesora wydziału filozofii i historyka kształcenie lekarzy jest tak nieopłacalne i nieskuteczne w obecnych czasach, że widzi w tym sens jeszcze przez 10 maksymalnie 20 lat. Obserwując aktualne trendy i zmiany społeczne szacuję, że przyszłość dietetyki takiej jaką znamy to 3 może 5 lat. Już teraz widzimy olbrzymią transformację, w kierunku konsultacji online, co do których jeszcze w 2020 roku większość specjalistów  podchodziła sceptycznie. Pamiętam protesty taksówkarzy w momencie pojawienia się aplikacji Ubera i innych firm świadczących usługi przewozu osób. Czas pokazał, że Uber przejął rynek. W przypadku dietetyki zapewne protesty będą miały postać bardziej wirtualną, jaką widzę już teraz. 

Chciałbym dzięki temu artykułowi podnieść debatę na temat formy kształcenia na uczelniach i potrzeby faktycznych zmian w tak prężnie zmieniającym się środowisku. Sama nauka żywienia człowieka jest bardzo prężnie rozwijającą się dyscypliną, która wymaga ciągłej aktualizacji. 

Chciałbym też aby aktualni studenci  dietetyki i osoby świeżo po studiach zadały sobie odpowiednie pytania. Chcąc pozostać na rynku pracy warto obserwować aktualne trendy, technologie, rozwiązania. Pozostawać otwartym na nowe pomysły, rozwiązania i elastycznym w szybko zmieniającym się świecie. 

Więcej możecie posłuchać w odcinku FitMIND live „Dlaczego dietetyka jest do dupy?”

Grupa wsparcia i miejsce gdzie możecie zadawać nam pytania: https://www.facebook.com/groups/slodkiproblem