Czy stres może nam służyć?

Stres nas dotyka to fakt. Pytanie czy jesteśmy w stanie spojrzeć na niego z takiej strony aby zyskać korzyści?

Gwałtowne przemiany społeczno-gospodarcze, jakie dokonały się w Polsce w ciągu ostatnich 20 lat (dziki kapitalizm, agresywna rywalizacja), spowodowane z jednej strony transformacją ustrojową, a z drugiej także rewolucją technologiczną (rozwój Internetu,
komórki, smartfony, laptopy) mocno wpłynęły na jakość i tempo życia. Wzrost liczby osób żyjących w biegu, napięciu, niepewności, pod ciągłą presją, a więc w przewlekłym stresie, przełożył się na wzrost częstości występowania różnych dolegliwości związanych ze stresem – mówi dr Agnieszka Jarosz, lekarz internista, ekspert Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej.

Stres przewlekły jest wyniszczający. To jedno z największych zagrożeń dla zdrowia. W tygodniku wydawanym przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne, jednym z najbardziej cenionych czasopism medycznych, szacuje się, że od 60 do nawet 80 proc. wszystkich wizyt u lekarzy jest spowodowanych dolegliwościami, do których przyczynił się stres. Dużo prawda?
Szczególnie jeżeli ma się świadomość, że prostymi sposobami stres można obniżyć do minimum, a przynajmniej o jakieś 90%. Jednym z prostszych rozwiązań jest zmiana nazewnictwa. Zmieniając nazewnictwo, tym samym zmienia się punkt widzenia. W efekcie stres może stracić swoją niszczycielską moc.


Teraz uważajcie – pozytywny stres, stawianie sobie wyzwań, odpowiednia stymulacja, realizacja swoich wartości – sprawia, że wychodzimy chwilowo z naszej strefy komfortu, a nasz mózg bez względu na wiek, rośnie i rozwija się. Zmiana perspektywy przez określenie stresu jako WYZWANIE, automatycznie zmienia nasz punkt spojrzenia na daną sytuację. Myśląc o działaniu jako wyzywającym, a nie stresującym, powodujemy, że wydziela się więcej dopaminy, a mniej kortyzolu. Ta sama sytuacja, my tylko inaczej do niej podchodzimy, przez zmianę jej etykiety w naszej wyobraźni. Tym samym pozbawiamy ją negatywnego ładunku. Dzieje się tak ponieważ język jakim do siebie mówisz generuje stany emocjonalne w jakich się znajdujesz, a potwierdzają to liczne badania naukowe, które przytacza w swojej książce “Siła stresu” Kelly McGonigal.


Zwróć uwagę jakim językiem do siebie mówisz ponieważ słowa mają wielką moc. Więcej na ten temat pisałem w książce „Uzależnienie od słodyczy” – słowa takie jak powinienem, muszę.


Medytacja jako najczęstsze rozwiązanie na stres
W Kalifornii w ciekawy sposób potrafią dysponować pieniędzmi z grantu badawczego. Otóż na pewnym uniwersytecie postanowiono sprawdzić pod naukowym kątem czy medytacja faktycznie jest skuteczna w pracy nad stresem jak się o tym powszechnie mówi. Zebrano więc uczestników, byli to studenci wspomnianego uniwersytetu. Jedną grupę poproszono o regularną medytację. Dano im dokładne instruktarze, mieli swoich instruktorów, sale, maty, spokój i ciszę. Wszystko zapewnione na najwyższym poziomie.


Drugiej grupie wręczono bon na zabiegi spa w pięciogwiazdkowym hotelu. Po kilku tygodniach sprawdzono poziomy stresu w obu grupach, a wyniki okazały się zdumiewające! Nikt nie spodziewał się, że osoby chodzące regularnie do spa będą bardziej wyluzowane od osób regularnie medytujących! Chociaż po dłuższym zastanowieniu się sam nie wiem czy wybrałbym grupę z matą czy grupę z masażami i sauną… Jednak te różnice były niewielkie, a jedyną istotną różnicą między grupami była pewna umiejętność w grupie medytującej do redukcji rozpraszających i ruminujących myśli. Ruminacje polegają na nieustannych
wątpliwościach co do wykonywanych czynności oraz uporczywe koncentrowanie się na myślach związanych z przeżywanym stresem. Dzięki umiejętności redukcji takich myśli medytacja zmniejsza stres, zmieniając naszą wewnętrzną narrację.

Sam od lat regularnie medytuję i uważam, że jest to niesamowicie skuteczne narzędzie, które odpowiednio stosowane jest w stanie wprowadzić nas na zupełnie inny poziom świadomości. Lecz nikt nie rodzi się mistrzem i nic nie dzieje się samo. Trzeba od czegoś zacząć. Najpierw niech medytacją będzie chociażby kilka sekund skupienia uwagi. W miarę postępu stopniowo zwiększaj ten czas. Najpierw 10 sekund, później 30, później 60, aż po pewnym czasie okaże się, że jesteś w stanie wysiedzieć w spokoju z czystym umysłem znacznie dłużej. Dzięki takiej praktyce mam poczucie niewidocznej warstwy oddzielającej mnie od świata zewnętrznego, lecz ta bańka nie trwa wiecznie. Po pewnym czasie pryska, dlatego warto medytować codziennie. Lubię wstawać wcześnie motywuje mnie chęć powrotu do tego przyjemnego stanu ponownie. Rozumiem też osoby, które uważają, że medytacja nie jest dla nich. Jest to zupełnie ok. Oznacza, to że styl życia jaki prowadzą najprawdopodobniej sprzyja działaniom rozluźniającym innym niż medytacja. Jeżdżąc rowerem po wiejskich bezdrożach też można medytować, spacerując po lesie też można medytować, biorąc gorącą kąpiel w wannie też można medytować, zażywając masażu też można medytować, czekając na autobus na przystanku też można medytować, siedząc na ławce na słońcu też można medytować. Spacerując rano wzdłuż Wisły widzę co i rusz samotnych wędkarzy. Jak myślisz, co oni tam tak naprawdę robią?


Pamiętaj, że medytacja i spokój może być z Tobą bez względu na to co robisz i gdzie jesteś. Jednak niektóre osoby aby stawić czoła swoim wewnętrznym demonom potrzebują drogi trwającej czasami lata aby dojść do akceptowalnego poziomu spokoju i kontaktu ze światem. Przypomina mi się historia chłopaka z Nowego Jorku, którą usłyszałem na TedEx. Był on dobrze zapowiadającym się adwokatem. Jednak doświadczał regularnie silnego uczucia stresu, niepokoju, paniki. Zostawił więc wszystko aby zostać mnichem buddyjskim. Jego metamorfoza trwała 4 lata. Postawił on wszystko na jedną kartę, więc wyleciał na klasztorną wyspę gdzie oddawał się medytacjom w pełnym milczeniu. Dzięki tej inwestycji, wrócił do społeczeństwa doświadczając nowej jakości pełnego spokoju i radości. Wrócił jako szczęśliwy człowiek. Tak po prostu szczęśliwy z głębi serca. Jednak nie każdy został stworzony aby zostać buddyjskim mnichem. Każdy jednak może znaleźć spokój w codziennych czynnościach. Ważne jest to jak celebrujemy chwile, jaka jest nasza intencja. Czy faktycznie szukamy podczas tych czynności spokoju, czy tylko staramy się odgonić czarne myśli? Osoba wrażliwa na piękno, bogata wewnętrznie z rozwiniętą wyobraźnią
podczas drogi do tramwaju może przeżyć więcej niż zestresowana osoba podczas wakacji w luksusowym hotelu na Wyspach Kanaryjskich.


Stres zły prowadzi też do stopniowej atrofii mózgu, czyli stopniowego zmniejszania jego gęstości i rozmiaru. Szczególnie obszaru kory przedczołowej, odpowiedzialnej za nasze najbardziej skomplikowane działania. Kora przedczołowa sprawiła, że jesteśmy ludźmi, bierze udział w działaniu pamięci roboczej, planowaniu ruchów i działań, rozważania ich konsekwencji, a także wpływa hamująco na spontaniczne i często gwałtowne stany emocjonalne, których źródłem jest podwzgórze i układ limbiczny. Z punktu widzenia neurologicznego, układ limbiczny jest odpowiedzialny za działanie akcja-reakcja. Na tej płaszczyźnie jesteśmy podobni do wszystkich innych kręgowców. Co nas różni to płaszczyzna świadomości. Wraz z nią dostajemy możliwość interpretacji bodźców docierających do nas za pomocą zmysłów. Czuję, że robię się głodny, ale to nie oznacza, że muszę pędzić do lodówki zanim umrę z głodu, ponieważ wiem, że obiad będzie za godzinę. Czy znacie zwierzęta, które pomimo głodu są w stanie z własnej woli powstrzymać się od posiłku? Wszystkie te bodźce są interpretowane przez zestaw naszych wcześniejszych
doświadczeń, ale też, wspomnień, zarówno tych świadomych jak i nieświadomych, których uczymy się jeszcze przed opuszczeniem matczynego łona. Każda informacja przebiega więc przez zestaw filtrów rzeczywistości, które mamy wgrane w nasz twardy dysk jakim jest kora czołowa. Miejsce to odpowiada między innymi za funkcje językowe, dając narrację naszym
myślom. Niesamowite badania wskazały, że już 8 tygodni regularnej medytacji zwiększa rozmiar dokładnie tego obszaru mózgu! Medytacja nie dość, że chyba najczęściej wymieniana jest jako sposób na stres, to dodatkowo nas rozwija, usprawniając cały nasz system. Jednak aby osiągnąć pożądane efekty potrzebna jest praktyka i pewne umiejętności.
Tak jak z mięśniami, w momencie gdy przestajemy ćwiczyć lub ich używać, mięśnie zaczynają zanikać spojrzeć ponownie”.


W większości przypadków nasze życie właśnie tak wygląda. Wystarczy spojrzeć na nie z innej strony, a wszystko zaczyna się układać.

There are 2 comments

  1. Bardzo ciekawy i inspirujący fragment napisany językiem, który łatwo się czyta

    22 lipca 2022, 18:58
  2. Interesujące treści. Przypominają, że nasze ciało, duszą i duch są jednością, o które proporcjonalnie winnismy się troszczyć, a to zaprocentuje.

    26 lipca 2022, 23:47